niedziela, 13 października 2013

Terror w kosmosie jeszcze nigdy nie był piękniejszy... - Grawitacja (2013)

Filmy, które podejmują tematy związane z badaniem i odkrywaniem kosmosu często kojarzą mi się z aurą tajemniczości i monumentalizmu. Powiem już na początku - "Grawitacja" to nie druga "2001: Odyseja kosmiczna, ale nadal bardzo dobre widowisko, które słusznie zbiera sporo pochlebnych opinii zarówno od widzów jak i krytyków. Jeśli już miałbym podpierać się jakimś tytułem to powiedziałbym, że jest takie "127 godzin w kosmosie". Jak głosił tagline tego filmu sprzed trzech lat - nie ma silniejsze mocy aniżeli chęć życia - równie dobrze producenci mogliby wykorzystać podobnie brzmiącą sentencję. W obu przypadkach znajdziemy dominujący motyw walki o przetrwanie, aczkolwiek motywacje bohaterów są trochę inne.

 W zapowiedziach tego filmu można było usłyszeć temat przewodni ze zwiastuna obrazu "Gerry" z 2002 roku. Wspomniany utwór muzyczny to nie jedyna wspólna rzecz tych obrazów - oba były teatrem dwóch aktorów (nie licząc w "Grawitacji" głosów innych aktorów). Był czas, kiedy to kręciłem nosem na wybór Sandry Bullock do roli w poważnym dramacie. Jednak po seansie nie mogę powiedzieć o niej żadnego złego słowa. Będąc obecna na ekranie przez niemalże cały czas trwania filmu, na myśl nie przychodzi, że jest to ta sama aktorka, która zagrała jeszcze w tym samym roku w komedii kryminalnej "Gorący towar". Razem z towarzyszącym jej George'em Clooneyem tworzą wiarygodny i zgrany team. Trudno mówić tu o jakieś chemii, ale na pewno bardzo dobrze ze sobą współgrają.


Chyba pierwszy raz od bardzo dawna spotkałem się z tendencją, że zdecydowana większość widzów była zadowolona z seansu 3D i co najważniejsze polecała właśnie wybranie się na taki rodzaj projekcji. Cóż, muszę się zgodzić z tą grupą, bowiem film ogląda się znakomicie. Chyba nie byłoby przesadą, gdybym napisał, że widz czuje się przez taką dopieszczoną wizualnie stronę filmu jakby sam uczestniczył podróż z bohaterami. Praca kamery nie jest chaotyczna w bardziej dynamicznych momentach filmu, co nie jest niestety rzadkością w kinie osadzonym w podobnych plenerach. W scenie, w której Matt Kowalsky dryfuje na oparach, ciągnąc za sobą doktor Stone, zachwyca się widokiem, mimo że nie jest to jego pierwsza misja, dodając później, że będzie najbardziej za tym tęsknił.

Jeśli miałbym stawiać jakiekolwiek zarzuty filmowi to wspomniałbym tu o dość kruchym zarysowaniu historii dwójki bohaterów obrazu. O Matthew nie wiemy praktycznie nic z seansu, a z kolei wątek utraty dziecka przez Ryan kompletnie do mnie nie trafił. Zdecydowanie bardziej ciekawsze są oszczędne interakcje między tymi bohaterami. Chyba najbardziej pamiętną sceną pozostanie wyimaginowana przez Ryan rozmowa dwójki astronautów.


Film Cuaróna to zaprzeczenie ekscytujących częstyo pojawiających się w kinie motywów podróży kosmicznej. Podczas gdy główny bohater "Gattacki" (1997) dąży za wszelką cenę do bycia tam, na górze, Kowalsky wraz z Stone toczą dramatyczną walkę w nieważkości (w pewnym momencie Ryan mówi, że nienawidzi kosmosu). "Grawitacja" to surowy dramat o sile przetrwania i poświęcenia o mocy thrillera, który nie daje za wygraną aż do samego końca. To w końcu film o samotności, gdzie uczucie to potęguje coś co można nazwać terrorem w kosmosie - panująca całkowita cisza, ogromne wartości amplitudy temperatur (jak informują nas początkowe napisy), przytłaczająca pustka i ograniczony poziom tlenu. Jeśli kogoś to nie przekonuje to pozostaje przepiękna strona wizualna filmu, której ulegnie wymagający widz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz