sobota, 21 września 2013

Coming-of-age w najlepszym wydaniu! - Uciekinier (2012)

Najnowszy film Jeffa Nicholsa przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Historia z gatunku coming-of-age mimo, że na pierwszy rzut oka nie kryje nic specjalnego i można by pomyśleć, że nic w tym temacie nie da się więcej opowiedzieć. Nic bardziej mylnego. "Mud" udowadnia, że przy dobrym scenariuszu udaje się opowiedzieć niebanalną historię, włączając w to dramat kryminalny z mieszanką dramatu rodzinnego i przygodowego. Żałuję, że dość długo odkładałem seans tego filmu. Dwie godziny z hakiem zleciały naprawdę szybko, a finał filmu sprawia, że widz czuje więź z przedstawionymi protagonistami.

Z drugiej strony ciężko tutaj operować pojęciami protagonista czy złoczyńca. Oczywiście w przypadku tego drugiego łatwo powiedzieć, że są nimi ludzie polujący na głównego bohatera, dowodzeni przez Kinga, ojca zamordowanego jednego z synów. Cały film jest jednak dość niejednoznaczny, a najbardziej widać tą tendencję patrząc na postać Muda. Zagrany perfekcyjnie przez Matthew McConaughy'ego mężczyzna to klasyczny badass z filmów z lat 70/80. Skryty, niewiele mówiący (choć nie do przesady, żaden z niego introwertyk siedzący gdzieś w kącie) przywodzi na myśl postawionych w sytuacji bez wyjścia bohaterów, którzy muszą rozliczyć się z przeszłością. Rola napisana i zagrana jest naprawdę niesamowicie. Rekomendacja z polskiego plakatu mówiąca o wielkiej, oscarowej roli aktora na pewno nie jest w żadnym stopniu przesadzona. Widać, że ostatnio McConaughy trafniej dobiera sobie role. W ostatnich latach gościł już na planie takich twórców jak Richard Linklater ("Bernie"), Lee Daniels ("Pokusa"), William Friedkin ("Zabójczy Joe") czy Steven Soderbergh ("Magic Mike"), a niedługo zobaczymy także filmy Nolana i Scorsese, w których da niewątpliwie popis swoich umiejętności. Ja z kolei najbardziej czekam na "Dallas Buyers Club", w którym przeszedł niesamowitą transformację, przywodzącą na myśl tą Bale'a do roli w "Mechaniku".


Owszem, McConaughy jest świetny, ale pierwsze skrzypce współgrają także młodzi aktorzy. Tye Sheridan, który zadebiutował na dużym ekranie w "Drzewie życia" i tym razem odnajduje się bez problemu w świecie, w którym rozgrywa się akcja filmu. Partneruje mu debiutujący Jacob Lofland, który również poradził sobie z otrzymaną rolą. Portret jaki tworzą to młodzi nastolatkowie, którzy nieco znudzeni czy nawet zawiedzeni światem dorosłych, pomału wkraczają właśnie w ich rzeczywistość. Łatwo zrozumieć tym bardziej przesłanki, dlaczego tak łatwo zafascynował ich Mud, jego przeszłość i historia związku z Juniper. Obok głównego wątku rozgrywa się dramat rodzinny, który jest dobrze rozplanowany i umiejętnie plasuje się wśród innych wątków filmu, wyjaśniając niektóre kroki i postępowania Ellisa.

"Uciekinierowi" nie można odmówić także zręcznego nawiązywania z widzem więzi z bohaterem granym przez McConaughy'ego i młodszych aktorów. Wątki filmu, nawet te poboczne jak ten z pierwszą miłością jaką doświadcza Ellis są bliskie widzom, a przynajmniej ja czułem się tak podczas seansu. Mimo, że jak pisałem wcześniej scenariusz filmowy nie jest ani jakoś szczególnie skomplikowany, to należy pochwalić go za dobry portret południa Stanów, a także satyrę na religię, którą możemy obserwować w scenie, w której King zbiera zebranych i prosi by pomodlili się z nim za szybką śmierć Muda. Jeśli mowa już o scenopisie to podobało mi się przemycenie w niektórych dialogach pewnej symboliczności. Na przykład w scenie, w której grany przez Michaela Shannona (trzecia kolaboracja z tym reżyserem) bohater w rozmowie z Ellisem mówi o tym, że w wodzie (otaczającej wysepkę, na której zatrzymał się Mud) jest pełna śmieci i nie warto wszystkiego wyciągać.


Jedyne zastrzeżenia miałbym do polskiego dystrybutora filmu, którym było Forum Film Poland. O ile nie mogę jakoś szczególnie przyczepić się do plakatu promującego obraz (szybka przeróbka oryginalnego postera z nawet z nienajgorszym tagline'em), to sam tytuł odbiera filmowi, przynajmniej w pierwszych 30 minutach, pewnych niedopowiedzeń. Nie rozumiem czemu nie zdecydowano się pozostawić prostego tytułu "Mud". "Uciekinier" od razu sugeruje nam to, że bohater McConaughya jest zbiegiem, który ukrywa się przed policją. Kiedy już widz oczekuje na happy end pod koniec filmu - łódź w końcu na wodzie i plan z dziewczyną Muda wydaje się wypalić, Nichols burzy tą chwilową atmosferę jedną z najlepszych scen w filmie, jaką jest pełna napięcia, świetnie wykonana scena strzelaniny z małym twistem w postaci tego kto jeszcze stanie po stronie Muda. Podczas oglądania tych sekwencji na myśl przyszedł mi film Eastwooda "Doskonały świat". W "Uciekinierze" jednak śmierć jest pozbawiona patosu znanego z wspomnianego obrazu. Przed "otrzymaniem kulki" Mud nie spowiada się nikomu z tego co zrobił ani nie wygłasza żadnej mowy. To co go spotyka jest nagłe i jakikolwiek inny zabieg zaburzyłby rytm, jaki wypracował film.

Jeff Nichols to z pewnością bardzo obiecujący filmowiec. Na koncie oprócz "Muda" ma także dwa pełnometrażowe filmy, które muszę nadrobić. Coś czuję, że jeszcze nie raz zaskoczy nas ten reżyser.

1 komentarz:

  1. O Jeffie Nicholsie trzeba pamiętać i śledzić przyszłe plany. Film Uciekinier - bardzo dobry, a McConaughy z filmu na film coraz lepszy. (zresztą role południowców są pisane idealnie dla niego)

    OdpowiedzUsuń