sobota, 28 lipca 2012

Mroczny rycerz powstaje (2012)

Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Christopher Nolan i Jonathan Nolan
Aktorzy: Christian Bale, Tom Hardy, Anne Hathaway, Joseph Gordon-Levitt.
Zdjęcia: Wally Pfister
Muzyka: Hans Zimmer
Premiera: 2012-07-16 (premiera w Nowym Jorku)

Obiecywałem sobie przed premierą nowego filmu Nolana, że na nowego Mrocznego rycerza nie będę czekał tak niecierpliwie jak na poprzednią część tej serii. Jednak dwa lata temu "Incepcją" Nolan przekonał mnie, żeby film zobaczył jeszcze w dzień premiery. Zacznę może bez owijania. Tak, podobał mi się film. Tak, to najlepsza moim zdaniem część trylogii, wspaniale wiążąca wątki, a także odnosząca się, przez retrospekcje, w bardzo wielu miejscach do wątków z "Początku" i "Mrocznego rycerza".

Nie warto nawet w skrócie opisywać fabuły, bo uwierzcie mi - im mniej wiecie, tym film prawdopodobnie bardziej przypadnie wam do gustu i tym większe oczywiście będzie, mam nadzieję, pozytywne zaskoczenie. Film otwiera podobna scena, która pojawiła się na początku "Mrocznego rycerza" z 2008 roku. Tym razem pierwszą lokalizacją akcji nie jest bank w Gotham, a scena porwania i późniejszej katastrofy samolotu. Poznajemy sylwetkę Bane'a, arcywroga w tej części Batmana, zarówno jego popis fizycznych umiejętności, jak i zarys ideologii głoszonej przez niego i rozwijanej w dalszej części filmu. Początek jest mocny, wyważony ze zwrotem akcji. Pierwsze 10 minut na wielki plus.

Banner filmu "Mroczny rycerz powstaje"
Jeśli miałbym wybierać najmroczniejszą i najbardziej surowy film z trylogii, byłby to właśnie Mroczny rycerz powstaje. Wiele tu przytłaczających wątków dotyczących rozprzestrzeniającej się anarchii, terroru, który nie można zapanować, braku nadziei mieszkańców Gotham i pewnie paru innych podobnych. Wszystko to sprawia, że również i widz emocjonalnie przeżywa sytuację z jaką zmagają się postaci z filmu. Szczególnie wymowna jest scena sądu (świetny epizod Cilliana Murphy'ego), która przypomina scenę, wyjętą z "Procesu" Franza Kafki. Humorystyczne kwestie oczywiście pojawiają się w scenariuszu, podobnie jak dwóch poprzednich częściach. Jest ich jednak zdecydowanie mniej, a większość z nich wykorzystano w spotach/klipach promujących film Nolana.

Szczególnie jednak podobało mi się w tej części odważne nakreślenie postaci. Akcja filmu toczy się osiem lat od momentu, gdzie zakończył się Mroczny rycerz. Bohaterowie są już wymęczeni, introcentryczni (Wayne), obdarci ze swoich ideałów, w które wierzyli (komisarz Gordon). Ich droga powrotu na dawną idealistyczną ścieżkę dlatego jest tym bardziej angażująca, a wypływający z ekranu patos i wyniosłość nawet nie przeszkadzają.


Nie potrafiłbym jednoznacznie określić kto z obsady najlepiej zagrał. Aktorstwo jest tu wyrównane, naprawdę na wysokim, wiarygodnym poziomie. Przyjęło się, że w TDK tryumfował Heath Ledger. Tomowi Hardy'emu należą się również oklaski, jednak na naprawdę pochwały zasługuje Christian Bale, który wyciągnął z postaci Bruce'a Wayne wszystko to co umykało w poprzednich częściach. Głos Bane'a, który był kontrowersyjnym elementem filmu aż do premiery i podzielił widzów, wypada raczej pozytywnie. Jest w nim coś intrygującego, mrocznego, napawającego niepokojem.

W filmie nie zabrakło wielu twistów, które są jednak wiarygodne i bardzo dobrze uargumentowane, z samym zakończeniem na czele. Nie chamiałbym psuć optymistycznego nastroju recenzji, jednak w filmie pojawiają się sceny, z którymi Mroczny rycerz miało problem. Chodzi głównie o decyzje dotyczące montażowych niektórych ujęć, głównie pod koniec filmu. Jest ich na szczęście niewiele, widać, że Nolan wyciąga wnioski z każdej części, a także z każdego kolejnego swojego filmu.


O stronie typowo technicznej filmu nie trzeba dużo pisać. Nolan stworzył po raz kolejny obraz, który może poszczycić się wyrazistymi zdjęciami, wspaniałą muzyką, która świetnie współgra z tym co dzieje się na ekranie (choć zdarzają się sceny, jak pierwsza walka Batmana i Bane'a, gdzie nie rozbrzmiewa żadna muzyka, co wzmacnia jedynie efekt końcowy), dorównująca świetnej ścieżce dźwiękowej z "Incepcji", oraz efektami wizualnymi z górnej półki (a tych w tej części wydaje mi się było sporo, a związane było to z pojawieniem się latającego pojazdu Batmana).

W taki oto sposób kończy się wyprawa Nolana w świat Batmana. W spektakularny sposób kończy trylogię, z pazurem, trzymając się kierunku wyznaczonym już przy Batmanie Początku, która zapewne zagości w wielu głowach fanów na długi czas. Teraz Człowiek-Nietoperz zasłużył na upragnioną emeryturę.

1 komentarz: