Aktorzy: Harvey Keitel, Tim Roth, Michael Madsen, Steve Buscemi
Zdjęcia: Andrzej Sekuła
Premiera: 1992-01-21
I po raz kolejny staję przed zadaniem zrecenzowania wielkiego obrazu. Quentin Tarantino, człowiek orkiestra, reżyser, który wzbudza sporo emocji. Jedni go ubóstwiają, drudzy nienawidzą. Ale trzeba przyznać, że reżyser jest oryginalny i pomysłowy.
Dobrze, to teraz przejdę już do samego filmu - "Wściekłych psów". Grupa zawodowych złodziei dostaje zlecenie napadu na jubilera. Na miejscu okazuje się, że ktoś ich wydał. Teraz każdym staje się podejrzanym... Film obfituję w wiele wspaniałych, można by powiedzieć kultowych scen. Tortury policjanta czy dobieranie kolorów zna już prawie każdy. Na uznanie zasługują fantastyczne, idealnie podbudowujące klimat filmu dialogi (zresztą jak w każdym obrazie Quentina). A już sama interpretacja piosenki "Like a Virgin" pana Brązowego to po prostu żywa legenda.
Do aktorstwa także zastrzeżeń żadnych nie mam. Od tego filmu zaczęła się bliska współpraca kilku aktorów z reżyserem między innymi z Timem Rothem (który zagrał drugoplanową rolę w Pulp Fiction i podobno ma się pojawić w zbliżającym się wielkimi krokami Bękarty wojny) czy z Michaelem Madsenem (Kill Bill).
Następna sprawa to muzyka. Film wspaniale dopełnia wiele świetnych utworów muzycznych, wprowadzający "Little Green Bag" czy "Stuck in The Middle with You" przy torturowaniu gliny.
Zapytacie dlaczego nie dałem najwyższej noty, skoro jak do tej pory nie podałem żadnego minusa? Otóż na miejscu Quentina rozłożył bym inaczej fabułę. Sam punkt kulminacyjny umiejscowiłbym na końcu filmu, by jeszcze bardziej spotęgować zaskoczenie widza. Choć widzę tutaj także jedno małe niedopracowanie - nie wiemy, co się stało z Panem Niebieskim. Ale to już takie moje czepialstwo na siłę.
Może parę słów o wydaniu DVD. Jeżeli ktoś liczy na masę dodatków, niestety się mocno zawiedzie, bowiem wydanie zawiera jedynie zwiastun oraz bezpośredni dostęp do scen. Żałuję, że dystrybutorzy nie wzbogacili płyty o komentarze aktorów czy reżysera, jakieś gagi z planu i tym podobne rzeczy...
Podsumowując. "Wściekłe psy" to jeden z najlepszych debiutów lat dziewięćdziesiątych. Film to swoista mieszanka mocnego kina gangsterskiego, kryminału, thrillera z czarną komedią. Więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Polecam oczywiście fanom twórczości Quentina Tarantino, jeżeli jeszcze nie natknęli się na ten obraz. Film jak do tej pory oglądałem 5 razy (!), ale na pewno kiedyś jeszcze do niego powrócę (sprawa ma się tak samo z "Pulp Fiction"). Naprawdę warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz