środa, 31 sierpnia 2011

Zabójczo nieciekawie

Reżyseria: Cezary Pazura
Scenariusz: Lesław Kaźmierczak
Aktorzy: Paweł Małaszyński, Michał Lewandowski, Małgorzata Socha.
Muzyka: Filip Siejka
Zdjęcia: Grzegorz Kuczeriszka, Dariusz Jadach, Rafał Michalski
Premiera:2011-01-06

W filmie pt. “Idiokracja” z 2006 r. jest scena, w której w kinie na widok pierdzącego tyłka widownia kona ze śmiechu. Czemu o tym wspominam? Otóż w debiutanckim filmie Cezarego Pazury jest podobna scena, w której w windzie jeden z mężczyzn puszcza bąka. Przeglądając różne fora natknąłem się na wiele wpisów, w którym użytkownicy relacjonowali podobną reakcję co na początku wspomnianym filmie “Idiokracja” u polskiej publiki.

Kiedy pierwszy raz obejrzałem zwiastun produkcji wyglądał on irracjonalnie, nielogicznie już na poziomie najprostszej promocji filmu, a ponad to podpierając się nic nie mającymi ze sobą wspólnego filmami jak “Pulp Fiction”, “Matrix” czy “Casino Royale”. I taki faktycznie film twórcom wyszedł. Pozbawiony najmniejszej logiki, z postaciami, z którymi naprawdę trudno jest się sympatyzować i im kibicować.

Głównym problemem filmu jest to, że twórcy traktują go za bardzo na serio. Mimo, że czasami trafi się jakiś nieudolny żart to i tak nie próbują nawet pójść w stronę pastiszu kina akcji. Tak chwalone sceny akcji (jakoby pracowała nad nimi cała ekipa “Casino Royale”, a pewnie w produkcję włączony był asystent asystenta jakiegoś technika) prezentują się naprawdę mizernie. Wszystko w paskudnym slow motion, a na dodatek powtórzono zabieg z “Dublerów” z 2006 r. z ujęciami wystrzelonych pocisków.


Przez pierwszą godzinę kompletnie nie wiadomo dokąd zmierza akcja. Zdarzenia są przypadkowe, fabuła całkowicie niespójna i dziurawa. Żadnej puenty, za to na siłę dodane żałosne wręcz nawiązania do kina Tarantino od niemalże identycznych ujęć (zza pleców Małaszyńskiego i Lewandowskiego czekających przed drzwiami jak z “Pulp Fiction”) po fetysz stopami kończąc na kopii sceny ze “Wściekłych psów” – tortury połączonej z tańcem.

I trudno uwierzyć, że reżyser Pazura kiedyś grywał w polskich klasykach kina sensacyjnego. W filmie też na chwilę pojawia się Olaf Lubaszenko. Filmy tego pana wyraźnie wskazują tendencję spadkową (od całkiem znośnych “Chłopaki nie płaczą” i “Poranku kojota” do “Złotego środka” i sequelu swojego własnego filmu “Sztos”). Jeżeli tak samo ma być z Cezarym Pazurą to poziom infantylności już przy jego drugim filmie osiągnie zabójczy poziom…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz