czwartek, 18 sierpnia 2011

„Widziałem rzeczy, w jakie wy, ludzie, byście nie uwierzyli...”

Reżyser: Ridley Scott
Scenariusz: Hampton Fancher & David Peoples
Aktorzy: Harrison Ford, Rutger Hauer, Sean Young, Edward James Olmos.
Muzyka: Vangelis 
Zdjęcia: Jordan Cronenweth
Premiera: 1982-06-25


Nakręcone z rozmachem pamiętne dzieło sci-fi, które swoją formą daleko wykraczało poza granice gatunku. Scott swoim filmem stawia pytania o człowieczeństwo, zagrożenia manipulacją genetyczną, nie wkraczając przy tym ani na chwilę na pole taniego moralitetu czy marazmu. Film utrzymany w nastroju futurystycznego filmu noir ogląda się z rosnącym zaciekawieniem aż do otwartego zakończenia, które może sugerować, że Deckard, ale też i całe społeczeństwo jest replikantem.


Jednej z końcowych sekwencji filmu mogłoby pozazdrościć wielu dzisiejszych filmowców, nie tylko w doborze muzyki czy w temacie świetnych zdjęć, ale niezwykłego kreowania pewnego napięcia i emocjonalnego rozwiązania akcji. Jedno zdanie wypowiedziane w filmie przez bohaterów jest drogocenniejsze od dzisiejszych, półtoragodzinnych produkcji ociekających wybuchami, pościgami, efektami specjalnymi, które jednak mimo, że mogą ładnie wyglądać do niczego specjalnego nie prowadzą. Świetny do tego Rutger Hauer, który w swojej filmografii oprócz “Autostopowicza” nie ma roli, która przybliżyłaby się do jego Roya Batty’ego w Łowcy androidów.



Równie dobry co zakończenie filmu jest jego początek, samo otwarcie dzieła Scotta. Po napisy, przybliżające nas do świata wykreowanego w filmie, mamy początek popisów rewelacyjnych efektów specjalnych – wykreowania futurystycznej scenerii urbanistycznej. W połączeniu z muzyką Vangelisa robi naprawdę kolosalne wrażenie. Niesamowita jest także scena, która następuje po otwierającej sekwencji – przeprowadzanie testu na jednym z replikantów, Leonie.

I choć film Ridleya Scotta wygrywa rankingi na najlepsze filmy sci-fi, to w obrazie więcej od zagadnień fantastycznonaukowych jest aspektów psychologicznych postaci i wykreowanego mistrzowską ręką futurystycznego świata. Reżyser jednak nie uczynił z filmu wykładu o inżynierii genetycznej, a znalazł złoty środek. Obok pytań stawianych przez cały film, wplótł akcję (głównie motywy eliminacji przez Deckarda kolejnych androidów) i subtelny wątek miłosny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz